Pilski Okręgowy Związek Żeglarski

Trochę dłuższy rejs

Taki trochę dłuższy rejs należy zaliczyć do zakończonych i udanych. Załoga składająca się z kol. Macieja Chodura (Opty), Mirka Biernackiego (AKŻ) i Andrzej Kotwickiego (HOW-Trzcianka) po zaokrętowaniu w pocie Les Sables d` Olonne ( zachodnia Francja okolice Nantes) przepłynęła Biskaje, trochę Atlantyku, morze Alborańskie, Tyrreńskie, Śródziemne, Jońskie i Adriatyckie. Krajów trochę mniej było, bo najpierw naszą rufę zobaczyła Francja, a przywitała nas Portugalia. Potem przed sztormowymi wiatrami chroniła nas Hiszpania i paliwo sprzedali włosi żeby na koniec oddać cumy w chorwackim porcie Szybenik.

20150402 113200 d9329 20150406 205256 a210f20150407 062759 6c786

Mil morskich wyszło sporo, Maciej jeszcze liczy, ale będzie coś ok. 2500 NM. Prędkości jakie uzyskiwały nasze katamarany to marszowe w okolicy 6 KN, sztormowe do 20 kn i marszowe mordewindem w okolicy szalonych 3 kn.

 W rejsie brały udział dwa katamarany Lagoon 39 i Lagoon 38. Były to nowe jednostki przeprowadzane ze stoczni do armatora. Załogi składały się z trzech osób na jacht i pracowały w trybie 3 godziny wachty na 6 odpoczynku (prac pozostałych - gotowanie, sprzątanie itd.).

Wystarowaliśmy z portu na Biskajach Les Sables-d'Olonne. Na przywitanie wiatr w granicy 20-30 kn z kierunku znośnego czyli żagielki. Od razu ujawniły się różnice w nautyce katamaranów. Mniejszy okazał się zdecydowanie sprawniejszy w żeglowaniu. Po kilku dniach żeglowania rzuciliśmy cumy w porcie Cascais pod Lizboną. Serwis zajął się przeglądem silników a my w kolejkę podmiejską i szybkie zwiedzanie Lizbony.

20150407 162626 b587720150407 174837 7aa7420150407 201913 8b41b

Po uzupełnieniu zapasów oddajemy cumy i kierunek na Gibraltar. W chodzimy do niego po ciemku. Na szczęście mamy odbiorniki AIS które w czasie rzeczywistym podają pozycję statków, kurs, odległość i czas do ewentualnego przecięcia torów i w jakiej odległości między do niego dojdzie. Sprawa bardo przydatna, biorąc pod uwagę ruch statków oraz ich praktyki polegające na tym, że zapalają wszystko co możliwe i stają w dryfie i włączają sygnał"nie odpowiadam za swoje ruchy". Do tego prądy, czasami silne które wymagają ciągłej korekty kursu. Jest co robić na wachtach. Na AIS-sie często widać statki przechodzące między sobą w niewielkich odległościach a kilka razy włączają się u nas alarmy informujące o możliwej kolizji. Hałas na radiu, korekty kursów i kolosy mijają się w odległości kilku kabli. Spanie nawet na psiej przechodzi momentalnie.

20150408 084342 ebff120150411 063714 6dc3f20150408 104558 08398

20150408 165626 34d7120150409 121354 1fe3220150411 134831 0a0f6

Wiatr cały czas w oczy,prędkość nasza spada chwilami do 3 kn. Silnikujemy wszystko aż do Almerii. Niestety port nie przyjmuje jachtów a stacji paliw nie widać. Obieramy port w Agudulce - miejscowości letniskowej. I tutaj na dłużej zatrzymują nas bardzo silne wiatry, których siłą na wiatrowskazach w porcie przekracza 40 kn - czyi dobre 10 panów B. Analiza pogody, griby i zwiększamy ilość zapasowego paliwa. Wykorzystujemy słabnący wiatr i na wodę. Niestety posiadamy tylko pozwolenie na żeglugę oraz ubezpieczenie tylko po wodach europejskich. Obieramy kurs na Sardynię. Jest to najdłuższy przelot bez widoku na ląd. Wiatry padają kompletnie, wodę ktoś wyprasował. Odwiedzają nas stada delfinów, żółwie morskie. Popadamy w rutynę wachta, jedzenie, odpoczynek, chwila snu i wachta. Wschód słońca, zachód słońca ...

20150417 201822 5b3ba20150418 174248 daf6d 20150418 200929 cfe31

 Cumujemy na Sardynii w porcie Cagliari. Uzupełnienie wody paliwa, pizza i w drogę. Planujemy postój w Mesynie na Sycylii

 20150419 150424 38baa20150419 175146 5060a 20150419 190700 2b474

 Niestety Mesyna nie ma miejsca. Paliwa mamy wystarczającą ilość, więc robimy tylko fotki i zawijamy wokół palców włoskiego buta na zachód, potem północny zachód. O świcie dobijamy do portu w Crotone. Miłe zaskoczenie, jest miejsce, jest paliwo i to nawet tańsze niż w poprzednich stacjach. Znowu tankowanie, uzupełnienie wody, zakupy i kierunek Szybenik. I tutaj armator nas zaczyna dosyć mocno popędzać. Jeden z katamaranów musi być w piątek w porcie. Na szczęście to jest ten większy z mocniejszymi silnikami. Ponieważ prognozy robią się trochę żeglarskie, postanawiamy się rozdzielić. 39 idzie na maksa natomiast ten bardziej żeglarski nie jest pilny więc będzie można chwilę pożeglować i zaoszczędzić co nieco na paliwie.

20150420 162353 f1f29 20150420 194801 86ee420150421 114948 67a5a

zelowki d2cb4
tak wygląda najdalszy koniuszek włoskiego buta

Rozstajemy się gdzieś na obcasie 38 powoli stawia szmatki i obiera kurs bardziej wschodni i zamiarem odpoczynku na lądzie jeszcze przed Szybenikiem, my natomiast obieramy najkrótszy kurs na port docelowy, silnik naprzód + do tego szmatki bo wiaterek się pojawia. Zafalowanie małe i nasz bolid rozpędza się do 6-7 kn. Piątek robi się coraz bardziej żaglowy, ale niestety termin goni i niosą nas żagle oraz warczy silnik. Chwilowe prędkości zaczynają dochodzić do 10 kn. Można powiedzieć że Neptun sprzyja. Ok 2200 meldujemy się w Szybeniku. Odprawa celna ... z małymi przygodami, bo celników trzeba było szukać, ale pozytywnie. Po północy stoimy w porcie na cumach. Można zdać kluczyki od okrętu ....

20150424 221700 9234720150425 003805 c7cd3

20150424 214510 97ae520150424 214518 9cb27